Matt Shanahan o podróżowaniu po świecie z cukrzycą typu 1

Matt Shanahan o podróżowaniu po świecie z cukrzycą typu 1
Matt Shanahan o podróżowaniu po świecie z cukrzycą typu 1

VLOG #4 - trening barki/pośladki, fit festival

VLOG #4 - trening barki/pośladki, fit festival

Spisu treści:

Anonim

Podróżowanie po świecie nigdy nie było celem dla mnie, ale zawsze jestem pod wrażeniem tych odważnych, by wyruszyć w wielkie przygody pomimo wyzwań związanych z cukrzycą typu 1.

Dlatego zostałem oczarowany przez jednego australijskiego typ 1 o imieniu Matt Shanahan, który wraz ze swoją żoną i trzema młodymi dziewczynami rozpoczął w tym roku 18-miesięczną wędrówkę z plecakiem z Australii do Anglii. Zdiagnozowany nieco ponad trzy lata temu, Matt jest synem dorosłego zdiagnozowanego typu 1, a także ma wujka, który został zdiagnozowany jako dziecko.

On i jego żona Mel pisali blogi o podróżach po Two Roads - blogu zatytułowanym po wierszu otwierającym wiersz Roberta Frosta "Droga nie wzięta" o dwóch rozbieżnych drogach. Odpowiednie odniesienie literackie dla tej rodziny pobytu!

Stwierdziłem, że ich podróże z typem 1 są świetnymi lekturami, a dziś jest to wspaniałe, gdy słyszę bezpośrednio od Matta o tym, jak to wszystko się ze sobą łączyło, o tym, jakie są jego czynniki związane z cukrzycą i co ma nadzieję zyskać na tym doświadczeniu.

Post dla gościa autorstwa Matta Shanahana

Jestem 40-letnim ojcem trzech niesamowitych córek w wieku 9, 7 i 5 lat i mężem jednej niesamowitej żony Mel. Dorastając na wybrzeżu w Sydney, studiowałem psychologię, a następnie przez 6 lat pracowałem jako instruktor outdoorowy

w Outward Bound Australia. Następnie przeniosłem się do świata korporacyjnego, ułatwiając przywództwo i programy rozwoju zespołu. Po kilku latach pracy dla innych założyłem własną firmę konsultingową FiftyOneNorth, dzięki czemu mogłem dyktować, kiedy i gdzie pracowałem oraz spędzać więcej czasu z rodziną.

Nasze stałe miejsce zamieszkania znajduje się na obrzeżach Melbourne w Australii, ale w tej chwili znajdujemy się we wczesnej fazie 18-miesięcznej podróży z Australii do Anglii drogą lądową.

Chciałbym powiedzieć, że podróż rozpoczęła się od jednej zainspirowanej nocnej rozmowy - czerwonego wina rozlanego na mapie świata i dzikich marzeń o mistycznych obcych krajach. Ale tak się nie stało. To było powolne, długo utrzymywane pragnienie, aby podróżować z jednej strony planety na drugą. Podróż samochodem z Australii do Anglii, uzbrojenie w okno, rozbrzmiewa muzyka, dziwne krainy zamazują przeszłość. Nawet ślub i posiadanie trzech córek nie zmiażdżyło snu, tylko go zmieniło. Więc moja żona Mel i ja zaczęliśmy rozmawiać, planując i uruchamiając koła.

Potem, w październiku 2011 roku, po tygodniach aktywnego ignorowania złowieszczych oznak miażdżącego pragnienia, utraty wagi i zmęczenia, stanąłem twarzą w twarz z przerażającą diagnozą cukrzycy typu 1. Mój wujek miał go od dzieciństwa, a mój ojciec właśnie został zdiagnozowany, więc wszystko było cholernie znajome.Wiedziałem, co nadchodzi i bałem się. Po zdiagnozowaniu, jak wszyscy wiedzieli, to wszystko się zmieniło.

Nie muszę zagłębiać się w to, co stało się później, ponieważ znowu wszyscy byście to dobrze znali. Świat, który znasz, wydaje się znikać, wszystko jest dziwne i niepewne. Nic nie jest stabilne, nic nie ma sensu. Nawet chodzenie po ulicy zdawało się wiązać ze strachem i planowaniem. Co to jest mój BGL? Co jadłem? Ile insuliny zażywałem na śniadanie? Kto wie, dokąd idę?

Jeśli to idzie ulicą, jak do diabła podróżuję przez świat przez półtora roku? Podróżując przez kraje rozwijające się, niosąc całą moją insulinę do miejsc, w których lodówka jest luksusem, nie mówiąc już o znacznym, zaawansowanym systemie opieki zdrowotnej. Tak samo jest z moją żoną i odpowiedzialnością za moje trzy córki.

Logiczną i bezpieczną rzeczą było pozwolenie, by ten sen po prostu wymknął się i przyjął życie, które wszyscy wydawali mi mówić, że jest moim nowym losem: życiem regularności, porządku i ostrożności.

Właściwie nie wiem, kiedy Mel i ja ponownie wybieraliśmy marzenie i powiedzieliśmy: "zróbmy to

."

Zawsze starałem się przejść nieco mniej przewidywalną ścieżkę. Po roku spędzonym w podróży po szkole, w domu opieki, studiując psychologię, pracując przez sześć lat jako przewodnik w dzikiej przyrody i nie podejmując "właściwej pracy". Nawet biorąc udział w wielkiej korporacyjnej firmie konsultingowej, aby założyć własną firmę, dzięki czemu mogłem kontrolować swoje życie i spędzać więcej czasu z rodziną.

Zawsze też miałem głębokie przekonanie, że na tej planecie masz jedno zakręcie, a kiedy się kończy, to się kończy. Więc zostaw to lepiej, niż go znajdziesz, a po drodze pij suche doświadczenia. Te cztery lata pracy jako pielęgniarka w domu opieki dla pełnoprawnych pacjentów w ich ostatnich cennych miesiącach umocniły to przekonanie. Mogę ci teraz powiedzieć, że nikt, kogo nie pielęgnowałem, w wielkim podsumowaniu życia, żałował, że nie zrobił ani nie zobaczył MNIEJ.

Więc wznieśliśmy marzenie i popchnęliśmy z jedną zasadniczą zmianą. Bez samochodu, ale zamiast tego podróżujemy wszelkimi możliwymi środkami - autobusami, pociągami, promami. Doszliśmy do wniosku, że jeśli coś się nie uda, po prostu wychodzimy tak szybko, jak to tylko możliwe. Opuszczenie samochodu i odzyskanie go później byłoby kosztownym i skomplikowanym ćwiczeniem.

Minęły już cztery miesiące w drodze. Piszę to w autobusie z Singapuru do Kuala Lumpur. Moja 5-letnia córka ma już więcej znaczków na swoim paszporcie niż wielu dorosłych, których znam. Porusza się przez przejścia graniczne w upalnym, ociekającym tropikalnym upale, jakby właśnie jechała do szkoły. Miałem z rodziną więcej więcej niezastąpionego czasu, niż mogłem marzyć, a my jesteśmy tylko na 5. drodze przez całą drogę.

Chcemy podróżować drogą lądową tak bardzo, jak to możliwe, ale nie ewangelizujemy tego, że nie postawimy stopy w samolocie. Do tej pory tylko poleciliśmy Darwin do Dili, Lombok na Bali, a następnie Dżakartę do Singapuru. Resztę stanowią autobusy, promy i pociągi. Naszym celem jest przejazd pociągów, ponieważ do tej pory odbywaliśmy wycieczki po horrorach i nie chcemy ich powtarzać zbyt często!

Po tygodniach prób i błędów, jestem bardziej pewny, jak radzić sobie z cukrzycą w ciągle zmieniających się warunkach. Przeszedłem jednak przez okres dzikiego, chaotycznego poziomu cukru - razy, kiedy nie miałem pojęcia, co się dzieje. Pewnego razu mój BGL wyszedł nawet tak wysoko, jak wtedy, kiedy zostałem po raz pierwszy zdiagnozowany.

Szczegóły, wskazówki i techniki radzenia sobie z cukrzycą podczas podróży zajęłyby cały artykuł … Jeśli chodzi o reżim insuliny, nie chciałem już iść na pompę, więc wszystko jest ręczne. Rzeczywiste przyjmowanie insuliny nie uległo zmianie. Przenoszenie tego cholerstwa jest najtrudniejszą rzeczą. Podróżujemy z kilkuletnią dostawą insuliny, pasków testowych i igieł, zapakowanych w torby chłodzące z możliwymi do zamrożenia opakowaniami z lodu, które zamrażamy, gdy tylko dostaniemy szansę. W schroniskach wkładamy go prosto do lodówki. Również podróżuję z dwoma opakowaniami chłodniczymi Frio w moim opakowaniu, więc jeśli coś pójdzie nie tak z torebkami na lód, mam miesięczną dostawę insuliny, która będzie mnie rozwiązywać, dopóki nie będę w stanie przekonać miejscowego szpitala, że ​​mam cukrzycę i potrzebuję insuliny.

Podsumowując, uważam, że istnieją dwa podejścia, które pomogły mi bez końca:

Po pierwsze, idź sobie łatwo i puść trochę kontroli. Unikaj poczucia winy, zwątpienia lub frustracji, które powodują utratę kontroli nad poziomem cukru. Chociaż zdaję sobie sprawę z długoterminowych niebezpieczeństw związanych z błędnym BGL, wiem również, że jest to maraton. Poślizgnięcie się trochę na chwilę nie zadadza obrażeń tak długo, jak będę mieć kontrolę nad sytuacją po powrocie.

Po drugie, staram się widzieć wszystko jako problem do rozwiązania, a nie przeszkodę w doświadczeniu. Mel i ja nigdy nie mówimy: "lepiej nie róbmy tego z powodu cukrzycy". Raczej myślimy: "co musimy zrobić, aby być bezpiecznym?" Nie jesteśmy lekkomyślni, ale nie zamierzamy również przechodzić na drugą stronę świata, robiąc zdjęcia z bezpieczeństwa okna autobusu turystycznego.

Mieliśmy przerażenie i zmartwienia, ale nic straszniejszego niż dotarcie do końca życia, żałując, że nie zrobiłeś więcej.

Moja nadzieja z tym wszystkim? To duży problem. Krótko mówiąc, i prawdopodobnie w kolejności według ważności:

  1. Aby dziewczęta doświadczyły świata i otworzyły oczy.
  2. Dla nas rodzina mająca niezastąpione wspomnienia.
  3. Aby udowodnić sobie, że mogę to zrobić jako diabetycy i że mogę mieć normalne życie.

Pojechałem na Światowy Kongres Diabetologiczny w Melbourne w 2013 roku i odbyła się sesja otwierająca dla diabetyków, którzy całkowicie przeciwstawili się szansom i zrobili rzeczy, które są trudne bez cukrzycy - wspinacze, astronauci, marynarze, ty je nazywasz. To było dość głębokie, gdy usłyszałem ich rozmowę, zwłaszcza gdy po diagnozie nadal znajdowałem się w trybie "zawsze bądź bezpieczny". Sądzę, że im więcej rozumiem, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że wielu klinicystów i wychowawców (tak samo dobrych jak oni), którzy próbują ci pomóc, nie rozumieją, jak z tym żyć i nieumyślnie wysyłają bardzo ograniczające wiadomości. Nie jestem pewien, jakie jest moje prawdziwe przesłanie, ale kiedy wrócę, chciałem tylko rzucić okiem na to, w jaki sposób dostajemy więcej diabetyków do roli mentora dla nowo zdiagnozowanych diabetyków.Mam ojca z T1, który jest także lekarzem chorób wewnętrznych, o którym mógłbym zadzwonić o 2 w nocy z obawą. Często zastanawiałem się, jak ludzie bez tego przeżywają te pierwsze straszne sześć miesięcy.

Tak więc wiadomość do tego momentu jest tylko jedną z pytań o konwencję i zawsze ciekawą, a także o postrzeganiu cukrzycy jako zagadki do rozwiązania.

Zastrzeżenie : Treść stworzona przez zespół Diabetes Mine. Aby uzyskać więcej informacji, kliknij tutaj.

Zastrzeżenie

Ta treść została stworzona dla Diabetes Mine, blogu poświęconego zdrowiu konsumentów skupiającego się na społeczności chorych na cukrzycę. Treści nie są poddawane przeglądowi medycznemu i nie są zgodne ze wskazówkami redakcyjnymi Healthline. Aby uzyskać więcej informacji na temat partnerstwa Healthline z Diabetes Mine, kliknij tutaj.