Buddyjskie oświecenie czy po prostu życie z cukrzycą?

Buddyjskie oświecenie czy po prostu życie z cukrzycą?
Buddyjskie oświecenie czy po prostu życie z cukrzycą?

VLOG #4 - trening barki/pośladki, fit festival

VLOG #4 - trening barki/pośladki, fit festival

Spisu treści:

Anonim

Dziś witamy Indianapolis typu 1 D-peep Jason Meno, który jest wolontariuszem #WeAreNotWaiting i ma do opowiedzenia ciekawą historię. Spędził czas na buddyjskim odosobnieniu do pracy (i aby znaleźć spokój, jako bonus), ale zamiast tego odkrył rzadką, nieprzyjemną komplikację cukrzycy - która podsyciła jego pasję pomagania.

To jest dłuższy post, ale warte przeczytania, wierzymy!

Cukrzyca w naturze, autor: D-Peep Jason Meno

Około trzech lat temu, mieszkałem i pracowałem w tybetańskim ośrodku medytacji, w centrum odosobnienia w środku Gór Skalistych Kolorado.

Jeśli uważasz, że dobrze wypadł z cukrzycą typu 1, czeka Cię przygoda … Z pewnością. Będąc zdiagnozowanym w bardzo młodym wieku w 1998 roku, miałem 20 lat, kiedy znalazłem się w tym spokojnym górskim regionie kraju.

Ośrodek znajdował się godzinę drogi od najbliższego szpitala, nie miał dostępu do sieci komórkowej, często był niedostępny przez samochód ze względu na ekstremalne warunki pogodowe, a prąd był skąpy. Zgodziłem się mieszkać i pracować w centrum przez rok, tworząc sklep internetowy dla ich sklepu z pamiątkami, co było fantastycznym i przerażającym doświadczeniem dla diabetyków typu 1.

Gdziekolwiek się udałeś, ziemia była warta zdjęcia, ale surowy styl życia na dużych wysokościach był fizycznie wymagający. Życie w centrum oznaczało także, że otrzymałem bezpłatne szkolenie medytacyjne, a członkowie personelu byli zobowiązani do medytacji co najmniej godzinę każdego dnia - co zrobiłem szczęśliwie.

Od tego czasu posiadanie silnej dyscypliny medytacyjnej stało się nieocenioną częścią mojego życia i zdolności do pozostania przy zdrowych zmysłach na cukrzycy.

Życie w trudnej dziczy

Doświadczenie tam było interesujące, zarówno ogólnie, jak i w kontekście cukrzycy.

Najpierw zacząłem żyć w centrum w małej kabinie położonej u podnóża pobliskiego górskiego szczytu. Kabina znajdowała się w odległości pół mili od grubych szczotkowanych i błotnych dróg z głównej jadalni z lodówką, w której przechowywano moją świętą insulinę i stertę glukozy. Jedzenie nie było dozwolone w namiotach lub kabinach, ponieważ miejscowe niedźwiedzie były bardzo aktywne w dążeniu do czegokolwiek jadalnego. Niektórzy z moich współpracowników wracali do domu, a ich wąskie drewniane drzwi otwierały się szeroko, a wewnątrz znajdowały się ślady niedźwiedzi (zwykle przyczyną była masło orzechowe).

Oznaczało to również, że ilekroć budziłem się w nocy z niską liczbą glukozy, musiałbym odbyć bolesną wędrówkę przez szorstkie szlaki i czarną górską noc.

Najstraszniejsze w tym wszystkim było nie straszne uczucie bycia niskim, ale raczej chodzenie obok górskiego jelenia, który nie wydawałby żadnego hałasu, dopóki nie byłeś w odległości kilku stóp od nich.Gdy poczują się dość niekomfortowo dzięki twojej obecności, wyskoczą wysoko w powietrze i odskoczą, szeleszcząc każdy krzak i gałąź na ich drodze. Czasami myślę, że przypływ adrenaliny, który otrzymałem z tych chwil, pomógł mi podnieść poziom glukozy, tak że nie musiałem kończyć mojej podróży do kuchni.

Podczas chłodniejszych miesięcy członkowie personelu są zobowiązani do przeniesienia się do jednej z jedynych ogrzewanych lóż na lądzie, ponieważ nasze kabiny nie są wystarczająco izolowane, aby wytrzymać zimę gór. Poranki były często olśniewająco jasne, na ziemi było 3-5 stóp śniegu, a cudowny zapach kadzidełka z drzewa sandałowego i miękki dron porannych śpiewów wypływał z miejscowego pokoju świątynnego.

Mieliśmy również lodówkę lokalną w loży, dzięki czemu mój dostęp do insuliny i żywności był znacznie łatwiejszy w zarządzaniu.

Kiedy nadciągnęła wiosna, znalazłem się w garderobie w części sypialni w innej części kraju. Szafa była ogromnie mała, ale na tyle duża, aby włożyć mały materac do środka, a akademik miał również własną lodówkę. Same akademiki będą wypełnione gośćmi i gośćmi przez cały rok, a pokój na piętrze będzie zajmowany przez kierownika sklepu z pamiątkami.

O mdlejących czarach i oświeceniu

W maju 2014 roku obudziłem się w deszczową noc, by skorzystać z toalety. Kiedy wróciłem do mojego pokoju, poczułem się trochę. Wziąłem łyk wody i natychmiast zacząłem tracić przytomność. Moje uszy zaczęły dzwonić, a moja wizja zwęziła się w ciemny tunel. Upadłem na podłogę, ale szybko odzyskałem przytomność. Nigdy przedtem nie byłem nieprzytomny z powodu niskiego poziomu glukozy we krwi, przetestowałem siebie i byłem w normalnym 110. Próbowałem znowu stanąć, ale za każdym razem, gdy unosiłem głowę nad moją klatkę piersiową, znowu traciłem przytomność.

Telefon znajdował się około 10 stóp od szafy, więc skończyłem, ciągnąłem się po ziemi, aby wezwać pomoc. Wybrałem nasz numer alarmowy, ale linia nie nawiązała połączenia z powodu ciągłej konserwacji linii telefonicznej.

Moją opcją było teraz albo przeciągnięcie się o ćwierć mili w deszczu przez błoto i skały, aby uzyskać dostęp do najbliższego radia alarmowego lub zadzwonić do menedżera sklepu z pamiątkami na górze. Wybrałem to ostatnie i kilka razy wołałem imię mojego współpracownika tak głośno, jak tylko mogłem, aż się obudził i pobiegł do najbliższego radia lądowego, żeby wezwać pomoc.

Pomoc dotarła po pół godzinie, aby ocenić sytuację. Do tego czasu wczołgałem się z powrotem do łóżka i zauważyłem, że moje nogi zaczęły puchnąć do niepokojących rozmiarów. Pierwszy ratownik został wezwany i przybył po kolejnej godzinie i zgodził się, że muszę zostać przetransportowany do ER.

Ze względu na deszcz i burze śmigłowiec ewakuacyjny nie był w stanie go wykonać, więc karetka musiała przejechać godzinną jazdę przez niebezpieczne górskie przełęcze na teren, który zajmowaliśmy. Postawiono mnie na wózku inwalidzkim i przyniesiono na nosze poza dormitorium. Po załadowaniu do ambulansu odbyłem radosną rozmowę z medykami, ponieważ wyobrażałem sobie, że podrywanie młodych diabetyków z tybetańskiego buddyjskiego ośrodka medytacyjnego w środku gór nie było dla nich normalnym dniem.

Jeden z lekarzy zaczął przygotowywać IV, ale drogi były skaliste, a wnętrze ambulansu trzęsło się tam iz powrotem. Trzymał igłę nad żyłką, czekając na spokojną chwilę wśród turbulencji. Pochwalam tych profesjonalistów za ich ciężką pracę, cierpliwość i koncentrację w tak bezbożnych godzinach nocy. Igła weszła bezboleśnie i doszliśmy do szpitala, gdy słońce zaczęło wschodzić.

W tym czasie mój obrzęk opadł i już nie czułem się tak niepewnie. Po teczce z badaniami krwi zostałem wypuszczony przez zaklęcie omdlenia i zaleciłem zwiększenie soli i płynów.

W miarę upływu czasu moje zdrowie się poprawiało. Ale tydzień później skończyło mi się dzwoniącymi uszami i wzrokiem w tunelu, krew pędzi do mojej głowy i nóg i spada na podłogę, gdy moje ciało zaczęło się trząść i drżeć. Byłem w pełni świadomy i wiedziałem, że napady mogą mieć miejsce z powodu hipoglikemii lub dramatycznych zmian glukozy, ale żadne z tych zdarzeń nie miało miejsca w tym momencie. Krótko mówiąc: wróciłem do ER i wszystkie testy wróciły do ​​normy, i odesłali mnie z powrotem na górę ze skierowaniem do neurologa.

Te skurcze i omdlenia pozostawały dość konsekwentne od tego momentu, ale jedna rzecz stawała się coraz gorsza: moja zdolność do myślenia i słyszenia własnych myśli.

Zacząłem mieć chwile, kiedy wszystkie moje myśli były zupełnie puste. Nawet gdybym spróbował, nie byłbym w stanie stworzyć jednej myśli. Zwykle wiązałoby się to również z przymusowym spojrzeniem i nie mogłem się ruszyć. To było jak przeniesienie się w stan pół wegetatywny.

Teraz pamiętaj: żyłem w tybetańskim ośrodku rekolekcyjnym, gdzie stany niemyślenia i bezruchu były oznakami głębokich medytacyjnych osiągnięć.

Przyjaciel żartował, że może zostałem oświecony.

Moje codzienne medytacje stały się teraz bardzo proste i mogłem bez wysiłku siedzieć i wpatrywać się w ziemię godzinami. Mimo że nie myślałem, wciąż miałem świadomość i zrozumienie pojęć - co znaczy, że nie mogłem skupić się na chwili obecnej, nawet bez myśli.

Często bawiłam się, wywołując poczucie szczęścia, smutku lub frustracji. W moim rozumieniu buddyjskiej koncepcji tego, jak działa umysł, "myślenie" nie ogranicza się tylko do dźwięku myśli w twoim umyśle, ale rozciąga się również na emocje, procesy poznawcze, przetwarzanie i reakcje. Dzięki mojej wyjątkowej sytuacji musiałem to doświadczyć bezpośrednio.

Pamiętam, że był dzień, w którym toczyła się burza, a głośne grzmiące klaśnięcia rozbrzmiewały w górskiej dolinie. Siedziałem przy kuchennym stole w sypialni, próbując czytać książkę, ale nie byłem w stanie w pełni zrozumieć słów tak szybko, jak normalnie.

Nagle nastąpiło potężne uderzenie pioruna tuż nad dormitorium, które spowodowało, że skoczyłem na swoje miejsce. Rejestracja tego, co się wydarzyło, zajęła mi dość dużo czasu z dziwnym poczuciem surowego podniecenia i adrenaliny. To było trochę zabawne, w chorobliwy sposób.

Diagnozowanie problemu

Zajęło mi to kilka tygodni, ale w końcu udało mi się dostać do neurologa. Inni pracownicy dbali o mnie, ponieważ podejmowanie prostych codziennych zadań, takich jak prowadzenie rozmów i chodzenie między pokojami, było dla mnie wyzwaniem i często moje ręce i ręce skręcały się i szarpały w tę iz powrotem.

Mój neurolog zrobił MRI i EEG, zauważając nic niezwykłego, ale wyraźnie widząc moje spazmy i brak zdolności poznawczych. Diagnoza najlepiej zgadująca: "napady miokloniczne", w których mięśnie drgają w odpowiedzi na sygnały neuronalne z mózgu lub układu nerwowego. Leki przeciwkonwulsyjne przepisały się, a po mojej pierwszej dawce wszystko się zmieniło. Już się nie trzęsłam, moje zdolności motoryczne były perfekcyjne i mogłem znów mieć pełne rozmowy. Naprawdę ogromną ulgą było móc wrócić do mojego życia.

Medytacja stała się dwa razy cięższa, ponieważ nie byłem "oświecony" w taki sam sposób jak ja (ha ha!).

Niestety, wszystkie moje symptomy powróciły kilka miesięcy później, a po przejściu przez kilka innych leków, ostatecznie opuściłem centrum górskie, aby kontynuować moją opiekę medyczną w pełnym wymiarze godzin. Kolejny rok prób i błędów spowodował, że kardiolog dał mi nową diagnozę autonomicznej neuropatii związanej z cukrzycą.

Podczas gdy ta diagnoza nie jest w 100%, to jest zgoda co do tego, że brak przepływu krwi do mózgu spowodował wszystkie objawy, których doświadczyłem. Mam teraz dwa leki, które pozwolą mi zachować rozsądek, i to była zwycięska kombinacja w ciągu ostatnich dwóch lat.

To wszystko pozwoliło mi kontynuować moją edukację na Uniwersytecie Indiana - Purdue University of Indianapolis, gdzie zdobyłam stopień informatyczny. Dążę do tego, aby kontynuować edukację i tworzyć oprogramowanie, które nieco ułatwi życie osób z cukrzycą. Biorąc pod uwagę to zainteresowanie i moje własne wykorzystanie technologii #WeAreNotWaiting w otwartej pętli zamkniętej, moja cukrzyca stała się obfitym zasobem danych i przewodnikiem po znalezieniu lepszego leczenia.

Zacząłem pomagać Nightscout Foundation w rozmowie z technikami, a na podstawie tego, przez co przeszedłem, lubię żartować, że te nowe narzędzia oznaczają #WeAreNotWaiting na komplikacje, które można wprowadzić … lub wiesz, oświecenie.

Wow, to dość historyjka, Jason. Przykro nam, że musieliście znieść to wszystko, ale cieszymy się, że zdecydowaliście się skierować swoją energię na pomoc dla osób niepełnosprawnych. Dziękuję Ci!

Zastrzeżenie : Treść stworzona przez zespół Diabetes Mine. Aby uzyskać więcej informacji, kliknij tutaj.

Zastrzeżenie

Ta treść została stworzona dla Diabetes Mine, blogu poświęconego zdrowiu konsumentów, skupiającego się na społeczności chorych na cukrzycę. Treści nie są poddawane przeglądowi medycznemu i nie są zgodne ze wskazówkami redakcyjnymi Healthline. Aby uzyskać więcej informacji na temat partnerstwa Healthline z Diabetes Mine, kliknij tutaj.